piątek, 28 listopada 2008

Dzień z perspektywy budzika

I znów jak często bywa robotę mi dano zadzwonić o ślicznej godzinie, powiedziałbym dosyć rano.
Zadanie to ważne aczkolwiek tylko wbrew pozorom łatwe. Efekt się liczy i dzień ładny.
Śpię krótko, budzę się dużo wcześniej. Szykuje ... aż ma pora nastaje. Cóż to jednak?
Nikt nie wstaje :( ech... w życiu mym taka oto codzienność. Nauczono mię wytrwale dążyć do celu i z oddaniem swój obowiązek wypełniać. Kolejna zatem próba. Udana tym razem? oj nie... znów gdzieś pod łóżkiem wylądowałem.

Brak komentarzy: