sobota, 8 listopada 2008

z powiewem wiatru ...

... przychodzi do mnie myśl, która zamienia się w Słowo. Słowo, któremu sami nadajemy znaczenie, ale ten zlepek różnych słówek, zdań, tworzących niby całość jest tylko wypowiedzianą górą lodową lodowca jakim jest początkowy tego zalążek, czyli Myśl. Idąc jeszcze dalej wstecz, spotykam Natchnienie lub Olśnienie. Pytam więc, skąd przychodzisz? Cieszę się, gdy jesteś, ale od czego zależy, kiedy jesteś i kiedy Cię nie ma? Dokąd też kroczysz, płyniesz, lecisz...cokolwiek?
W odpowiedzi słyszę tylko wiatr, coś szepce, ale nawet gdybym się stała piórkiem, który unosi i porywa, nie pojmę co do mnie mówi. Inne słowo, którego nie rozumiem. Jeszcze krok dalej i dalej...
Mogę tylko pozwolić, aby mnie uniósł a potem...zrzucił?
Jaki by nie byl sens tego, podobno tylko to, co wypowiedziane staje się pewną Prawdą. Myśl lotna a Słowo - hm... uboczne skutki można dostrzec. Jak odpowiednio przyprawię i podam, może zostanie właściwie odczytane. Ale może i zranić. Chcąco lub nie. Wychodząc z założenia, że człowiek nie jest stworzony po to, aby ranić innego, zostaje stwierdzić, że to drugie (czyli niechcąco) jest bardziej pospolitym zjawiskiem.
Efektywna komunikacja, komunikacja międzykulturowa - obecnie dość często używane, dziwne, że ludzie niby mądrzejsi, a tak naprawdę, idąc do przodu, potrzebują lekcji i wskazówek jak prawidłowo zakomunikować i odczytać. Hm... jakby wcześniej mniej interakcji było...
Więc może stać się tym piórkiem i nic nie mówić tylko Być i słuchać i powoli powoli .... spadać. Liczy się przeciesz przebyta droga ;-)

Brak komentarzy: