Lubię jesienne wieczory... spadłe liście pod nogami. U góry drzewa i ich wzory. Blask ksieżyca przechodzący przez samotnie płynące chmury. Gdwiazki... cisza i ta ześkość w powietrzu i ten helsinki wiatr, którego już mnie brakuje.
Z dzisiejszego misz - maszu:
Jestem chodnikiem - lubię dużo chodzić pieszo, ale nie pozwolę, aby ktoś mnie deptał.
Z doświadczeń raka: Chodzenie tyłem uczy innej perseptywy na życie. Wówczas wyraznie widzimy tylko to co za nami. Drzewa ludzie widzę je, ale inaczej. Dostrzec można te szczegóły i głębię, której nie widać, gdy idzie się przed siebie skupionym na celu. Inaczej wyglądają też strachy i zagrożenia; to, co najpierw było duże i straszne idąc dalej ciągle zmniejsza się zmniejsza i zostaje tylko elementem, czarną plamką, która w szerszym kontekście nic nie znaczy, nawet nie pamięta się o niej, ale nigdy do końca nie wiadomo, jaki ślad zostawiło w nas.
Idzie się też wolniej. Uważniej stawiając kroki. Jednoczesne skupienie na tym, co przed i tym co za nami. Można tylko wyczuć, że zaczyna się górka, lub dołek. Dobrze, jak są znaki, które pomagaja trzymać się kierunku. Znaki to nasze wartośći i to , w co wierzymy i czym się kierujemy.
Chodzenie tyłem uczy też pokory i zaufania. Nie mogę całokwicie polegać na sobie, powinnam cierpliwie iść ufając Temu, kto prowadzi. Mosty. O tym, że właśnie przeszłam przez most postawiony nad przepaścią, dowiaduję się dopiero w trakcie przechodzenia przez niego. Wówczas obok uczucia strachu powinna zagościć dziecięca radość i wdzięczność, że ten most był. Upojenie się i zachłaśnięcie w tym, co przechodzi z lekkim smutkiem, że coś mogło być inaczej.
Dla przypomnienia, co widzi się idąc przed siebie. Wówczas - szeroka perspektywa, wiele dróg, ścierzek i górek widzimy. Większe pole swobody i "samodzielnego" decydowania, o tym, którą drogą podąrzyć. To ja dokonuję świadomego wyboru drogi, pytanie czy tak do końca. Jakie tu mogą wystąpić zagrożenia: brak wyboru, zła decyzja, skupienie uwagi na tym, co przed niezauważając to, kogoś, co mijamy. Ale tutaj także - wcześniej czy pózniej kończy się pole naszego widzenia. Więc - także odrobina zaufania powinna być.
Rodzą się pytania. Który sposób wybrać? Jeżeli idzie się tyłem, kiedy jest ten moment,że trzeba jednak się obrócić i stanąć twarzą w twarz z tym, co się kryję przed kolejnym krokiem. I vice versa, jak odagadnąć, kiedy zwolnić i przyjrzeć się temu, co już za mną, zasmakować w stawianiu kroku a nie w tempie i wyborze kierunku...nie zastanawiać się co, przed, ale zaufać sobie i Temu, kto prowadzi. A może wybrać inną wersję i iść bokiem. Niestety i w tym wypadku trzeba obrócić głowę w kierunku A lub B czy też C. Nie ma to jak świadome wybory :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
sliczne doswiadczenie... czasem w zyciu trzeba pobyc rakiem, slimakiem, mrowka albo drzewem, zeby doswiadczyc wszystkiego bez zadnych zahamowan.
bessos!!!!
o tak, czasami tez trzeba nie zapominac pobyc soba, w teatrze bez masek, chociaz chwile...
Prześlij komentarz