Idzie sobie mrówka przez zielony las i śpiewa pod nosem cichuteńko tak: gdybym mogła być motylem, poleciałabym dwie mile, na kwiatuszku bym usiadła i zapewne coś smacznego zjadła, pospałabym parę chwilek aż zebrałby się pyłek i leniwie sobie wstała żeby schodzić do sąsiada; dzień i drugi tak by mijał tylko ... - i tu się mrówka przestraszyła, bo dalej nic nie wymyśliła. Krok za krokiem szła do przodu, bo to było dla niej motto.
Tak to bywa, gdy o lecie myślę zimą i gdy jesień - wiosnę przypominam. Jestem tam, gdzie mnie nie ma, skutkiem czego: tu, gdzie jestem też mnie nie ma. hm...pora zmieniać te nawyki. Lecę dalej.
Tak to bywa, gdy o lecie myślę zimą i gdy jesień - wiosnę przypominam. Jestem tam, gdzie mnie nie ma, skutkiem czego: tu, gdzie jestem też mnie nie ma. hm...pora zmieniać te nawyki. Lecę dalej.